5 marca 1945 roku na lotnisku Danzig - Praust wylądował niezwykły jak na tamte czasy statek powietrzny – śmigłowiec Fa-233 Drache, czyli Smok (nr boczny GW+PA). Pilotowana przez porucznika Hansa Helmuta Gerstenhauer'a maszyna wystartowała 26 lutego z Berlina-Tempelhof na osobiste polecenia Adolfa Hitlera z misją udania się do Gdańska. Pomimo złych warunków atmosferycznych, problemów z zaopatrzeniem w paliwo i niebezpieczeństwa ze strony wojsk aliantów po wielu międzylądowaniach (m. in. Crailsheim, Würzburg, Metzingen, Werder, Erfurt, Kölleda, Stettin, Stolp) załodze udało się dotrzeć do celu.
Następnego dnia - 6 marca porucznik Gerstenhauer przeprowadził pierwszą w historii lotnictwa misję ratowniczą w warunkach bojowych z wykorzystaniem śmigłowca udając się na poszukiwania Messerschmitt'a Bf 109, który z powodu śnieżycy przymusowo lądował na zachód od Pruszcza. W okolicach Goszyna lub Juszkowa odnaleziono rannego pilota, który ciągle przybywał w kabinie rozbitego myśliwca. Po ewakuacji rozbitka do Pruszcza z uwagi na zbliżające się wojska radzieckie śmigłowiec udał się na lotnisko w Babich Dołach. Brak paliwa uniemożliwił pilotowi wykonanie rozkazu powrotu do bazy w Werder. W tym czasie postępująca Armia Czerwona zajęła wszystkie lotniska między Gdynią a Świnoujściem, odcinając śmigłowiec od możliwości międzylądowania.
por. Gerstenhauer (po prawej) przy Fa-233 |
Dopiero po kilku dniach 9 marca Gertenhauer zdobył niezbędne paliwo i zdecydował zabrać na pokład 200 litrową beczkę oraz ręczną pompę, którą można byłoby przepompować paliwo do zbiorników podczas lotu. Lecąc wzdłuż brzegu morza załoga Fa-233 dotarła do wyspy Uznam, gdzie z powodu złej pogody musiano przerwać lot. Do docelowego lotniska w Werder śmigłowiec dotarł dopiero 11 marca, czyli po dwóch tygodniach misji, spędzając łącznie w powietrzu 16 godzin i 25 minut - pokonując 1675 km bez żadnej awarii.
(listopad 2007)
przeniesione z starypruszcz.blox.pl)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz